The decades-long membership decline at the American Medical Association (AMA) shows no signs of slowing, which has some doctors worried that the national voice of their profession may one day fall silent.

Gdyby tak się stało, zawód lekarza w Stanach Zjednoczonych straciłby swojego największego orędownika w Waszyngtonie, mówi prezes AMA, dr Cecil Wilson.

„To, co AMA robi i robi najlepiej, jest na arenie orędownictwa”, mówi Wilson. „I wszyscy lekarze czerpią z tego korzyści.”

W początkach lat 50. około 75% lekarzy amerykańskich było członkami AMA. Odsetek ten stale się zmniejszał na przestrzeni lat. W czerwcu, na dorocznym spotkaniu swojego organu decyzyjnego, Izby Delegatów, AMA ogłosiło, że w ubiegłym roku straciło kolejnych 12 000 członków.

To sprowadza całkowitą liczbę członków poniżej 216 000. Do jednej trzeciej tych członków nie płaci pełnych 420 dolarów rocznych składek, w tym studentów medycyny i rezydentów. Nie licząc tych członków, gdzieś w okolicy 15% praktykujących amerykańskich lekarzy należy teraz do AMA.

Zanik AMA został przypisany kilku czynnikom. Ostatnio poparcie stowarzyszenia dla ustawodawstwa prezydenta Baracka Obamy w zakresie opieki zdrowotnej, „Patient Protection and Affordable Care Act”, mogło kosztować niektórych członków. Szczególnie decyzja o poparciu obowiązkowego ubezpieczenia medycznego nie podoba się wielu lekarzom. Ale takie rzeczy są do przewidzenia na arenie rzecznictwa, sugeruje Wilson.

„Kiedy bierzesz stanowisko, jest cel na plecach od niektórych, choć inni będą myśleć, że to jest wielki,” mówi.

A bardziej ogólny czynnik w AMA woes członkostwa jest to, że społeczeństwo jako całość przesunęła się od przynależności do dużych grup. Jest to odzwierciedlone przez spadek członkostwa w niegdyś silnych organizacji, takich jak Boy Scouts of America. We współczesnym społeczeństwie nacisk kładzie się raczej na jednostkę niż na społeczność, sugeruje Wilson.

Poparcie przez AMA ustawodawstwa prezydenta USA Baracka Obamy dotyczącego opieki zdrowotnej nie spodobało się wielu lekarzom i mogło kosztować AMA utratę niektórych członków.

Zdjęcie dzięki uprzejmości REUTERS/Jonathan Ernst

„To tak zwana 'samotna gra w kręgle'”, mówi Wilson. „Ludzie nie przyłączają się do organizacji tak często, jak kiedyś.”

Zmieniająca się koncepcja tego, co to znaczy być lekarzem, również przyczyniła się do spadku. Młodsi lekarze rzadziej niż ich poprzednicy myślą o swoim zawodzie jako o elemencie definiującym ich życie, mówi dr Robert Tenery, okulista z Dallas w Teksasie, który kiedyś przewodniczył radzie etyki AMA.

„Teraz wychodzą ze szkoły medycznej myśląc o medycynie jako o powołaniu, a nie jako o powołaniu”, mówi Tenery. „Kiedy my myśleliśmy, że medycyna jest powołaniem, czuliśmy, że powinniśmy być częścią większego ciała lekarzy.”

Rosnąca konkurencja o składki z państwowych i specjalistycznych organizacji medycznych również zaszkodziła AMA. Członkostwo w American College of Physicians prawie podwoiło się między 1995 a 2009 rokiem, a teraz siedzi na 130 000. American College of Surgeons, z 77 000 członków, również widział ogromny wzrost w ciągu ostatnich trzech dekad. W czerwcu, American Academy of Family Physicians ogłosiła, że jej członkostwo osiągnęło rekordowy poziom 100 300.

Społeczeństwa specjalistyczne odnotowały silny wzrost ze względu na ich powiązania z ustawicznym kształceniem medycznym i certyfikacją zarządu. I choć AMA twierdzi, że ma większą siłę polityczną niż towarzystwa państwowe, większa władza i wpływy mogą faktycznie leżeć na poziomie państwowym, sugeruje Tenery, również były prezes Texas Medical Association.

„Texas Medical Association jest w znacznie silniejszej pozycji, aby zaspokoić moje potrzeby w Teksasie”, mówi Tenery. „Jak mówią, cała polityka jest lokalna.”

Jeszcze, to jest ważne , że lekarze mają silne krajowe ciało by reprezentować ich jako całość, mówi Tenery. Wiele głosów towarzystw specjalistycznych łatwiej zignorować w polityce krajowej niż zjednoczony głos AMA.

„Ten kraj potrzebuje krajowej organizacji parasolowej, która reprezentowałaby zawód we wszystkich sektorach”, mówi Tenery.

AmA próbowało lub rozważało wiele inicjatyw na przestrzeni lat, aby spowolnić spadek liczby członków i zachować znaczenie na poziomie krajowym. Obejmują one tworzenie grup zadaniowych zajmujących się zwiększaniem liczby członków, oferowanie członkostwa warstwowego z różnymi korzyściami i strukturami opłat, dostosowywanie świadczeń do potrzeb lekarzy na różnych etapach kariery i tworzenie narzędzi elektronicznych, które lekarze mogą wykorzystywać w swoich praktykach.

„Chcemy odwrócić krzywą”, mówi Wilson. „Członkowie są dla nas ważni. W liczbach tkwi siła.”

Według Tenery’ego, powstrzymanie przepływu lekarzy z szeregów AMA będzie wymagało bardziej dramatycznej zmiany: całkowitego remontu strukturalnego. Obecnie AMA jest zarządzana jako „organizacja organizacji”. Polityka jest ustalana na spotkaniach Izby Delegatów przez przedstawicieli stanów i towarzystw specjalistycznych. Jednak AMA nadal rekrutuje jako niezależne stowarzyszenie członkowskie, nawet jeśli niezależni członkowie mają niewiele do powiedzenia w operacjach.

AMA powinna odejść od ścigania indywidualnych członków, mówi Tenery. Jedną z alternatyw, sugeruje on, jest uczynienie członkostwa AMA obowiązkowym dla lekarzy, którzy chcą dołączyć do państwowych stowarzyszeń medycznych. Stowarzyszenia stanowe skorzystałyby na tym, mając głos w silniejszym ciele krajowym, a AMA mogłoby pozostać ekonomicznie opłacalne, otrzymując część składek zebranych na poziomie stanowym.

„Członkowie stanowi byliby rekruterami i zbieraczami składek”, mówi Tenery. „To usunęłoby konkurencyjny charakter rekrutacji.”

Zmiana jest potrzebna dla AMA, aby pozostać istotnym, mówi Tenery, choć nie spodziewa się, że duże zmiany przyjdą szybko. „AMA jest trochę jak tankowiec płynący przez Atlantyk”, mówi. „To zajmuje dużo czasu, aby zmienić kurs”

.