Wyszedłem z moją rodziną Wed. noc, ponieważ mają $.60 nogi i jedzenie ma być bardzo dobre. Całe doświadczenie było złe od samego początku. Weszliśmy, a tam był stół ustawiony w celu zebrania pieniędzy dla dziecka z problemami medycznymi. Prawdopodobnie była to bardzo wartościowa organizacja charytatywna, ale zostaliśmy zaczepieni przez bardzo gorliwego wolontariusza, który natychmiast zaczął opowiadać nam wszystkie krwawe szczegóły na temat problemów medycznych dziecka. Nie jest to najlepszy sposób na podbudowanie apetytu klientów. Jej nachalność była zdecydowanie odstraszająca. Uciekliśmy, spiesząc się do naszego stolika, ale ona nas dogoniła i dała nam bilety na drzwi, wraz z kolejną gadką o wszystkich sposobach zbierania pieniędzy na leczenie dziecka. Potem, przez cały wieczór, chodziła po restauracji dosłownie wykrzykując w kółko numery zwycięskich losów. Była tak głośna, że musieliśmy przestać rozmawiać dopóki nie skończyła.
Jeszcze dziwniejszy i bardziej niepokojący był pokaz slajdów, który odtwarzali na kilku monitorach. Było tam kilka bardzo słodkich zdjęć dziecka z rodziną, dziecko w wózku, itp. To było w porządku. Ale potem zaczęli pokazywać zdjęcia dziecka z rurkami w nosie i na kończynach. Pokazali nawet ogromne zbliżenie ogromnej blizny pooperacyjnej dziecka, która wydawała się być w stanie zapalnym. Nie wpłynęło to dobrze na nasz apetyt.
Czekaliśmy 15 minut, aby złożyć nasze zamówienie i miejsce nie było szczególnie zajęte. Następnie czekaliśmy 45 minut, aby dostać nasze jedzenie. Kelnerka powiedziała, że coś było nie tak z systemem zamawiania i nie dostał całego naszego zamówienia? Co ciekawe, wszystkie stoły wokół nas wydawały się dostawać swoje jedzenie, mimo że przybyły na miejsce długo po nas. W każdym razie, w końcu dostaliśmy nasze jedzenie – ale wysłali tylko połowę. Musieliśmy czekać kolejne 20-25 minut na drugą połowę. Poprosiliśmy o rozmowę z menadżerem, który po kłótni z nami o to, jak długo czekaliśmy (czas złożenia zamówienia był wydrukowany na paragonie), postanowił nie obciążać nas za drugą połowę naszego posiłku. Gdy w pośpiechu oddalał się od naszego stolika, wpadł na kelnerkę, która niosła nasze dolewki do napojów, przez co rozlała je na stół i plansze kontrolne do gier. Wszyscy współczuliśmy kelnerce.
Na szczęście, jedzenie było naprawdę dobre i wszyscy kochali to, co dostali — kiedy w końcu to dostaliśmy. Ale połączenie okropnej obsługi, jęczącej/obronnej postawy menadżera (którego nasz syn nazwał „narzędziem”), oraz mającej dobre intencje zbiórki pieniędzy, która po prostu wykroczyła poza granice dobrego smaku i wystraszyła nas wszystkich, sprawiło, że zdecydowaliśmy, że następnym razem spróbujemy na wynos.